2008-03-09

Bajka o misiu / Beary tale

Dziś opowiem Wam historię tego oto misia.

* * *

Today I'll tell you a story of this bear.

Dawno temu, za górami, za lasami, w czarownym grodzie, słynącym w całym świecie z obwarzanków oraz smoka żywiącego się dziewicami, żyła sobie Aglaya. Nie ona jest naszą bohaterką, więc nie będziemy się rozwodzić na jej temat. Grunt to wiedzieć, ze na progu jej chatki nad wyraz często zjawiały się zabłąkane misie. Nie wiadomo skąd i jak, po prostu się zjawiały, jak to misie mają w zwyczaju. Po świecie krążyła bowiem wieść, iż Aglaya każdemu samotnemu misiowi znajduje ciepły i przytulny dom. Tak więc samotne misie trafiały do Aglayi prosząc o znalezienie osoby, która je pokocha, przygarnie i nada imię. Bowiem nadanie imienia to w życiu misia bardzo doniosłe wydarzenie, które to dopiero czyni go najprawdziwszym misiem.
Pewnego dnia na progu jej chatki zjawił się miś inny niż wszystkie.

Jak każdy miś, miał czarne oczka i nosek, odstające uszka i maleńki ogonek i jak każdy miś był nieco pękaty.

Odziany był w różowiutki sweterek z zielonym serduchem, a na głowie miał różowo-zieloną czapę z pomponem. Z pozoru wydawał się być zwykłym misiem, lecz nie był to zwykły miś. Był to miś-uparciuszek. Dawno temu uparł się, że chce zamieszkać u wróżki, marzył o tym od zawsze i chodził od domu do domu pytając: "Czy Pani jest może dobrą wróżką?". Biedny, głupiutki miś... W dzisiejszych czasach przecież tak trudno o wróżkę! Lecz tego dnia uśmiechnęło się do niego szczęście.

"Puk! Puk!” - rozległo się pukanie do Aglayowych drzwi. Gdy tylko się otwarły, miś jak zwykle szybciutko wyrzucił z siebie pytanie: "Czy Pani jest może dobrą wróżką?". Aglaya spojrzała zdziwiona i odpowiedziała: "Nie, ale znam pewną wróżkę. Mieszka hen za górami, za lasami, w Jeleniej Górze". Miś ucieszył się niesamowicie, lecz chwilę później się zasępił. "A czy ona mnie zechce?" Aglaya próbowała go przekonać, że na pewno zostanie przyjęty i pokochany i że na pewno dostanie imię, lecz miś nadal się bał, że wróżka go nie pokocha, jeśli zjawi się z pustymi rękami, żądając miłości oraz wiktu i opierunku. Znów się się uparł nasz uparciuszek, że na krzywy ryj pchał się nie będzie. Musi być podarunek i już. Tylko co miś może podarować wróżce? Aglaya i na to miała radę. Postanowiła nauczyć misia robić na drutach...

...od tej pory, miś spędzał długie wieczory i noce całe zgłębiając tajniki drutowania. Uczył się i uczył, i uczył... Bo jak to u misiów bywa, miał bardzo mały rozumek. Lecz jego upór okazał się pomocny. Dziergał uparcie i dziergał, aż w końcu udało mu się zrobić własnoręcznie wykonany prezent. Był z siebie bardzo dumny i bardzo się cieszył. Teraz był pewien, ze wróżka go przyjmie, bo każdy lubi przecież dostawać prezenty, a najbardziej cieszą te wykonane własnoręcznie. A on przecież własnymi łapkami usztrykował swej wróżce najprawdziwszy pokrowiec na komórkę!

Radość jednak nie trwała długo... Bo jak...?! Jak...?! Jak on biedny, mały miś ma się dostać za te wszystkie góry i lasy? No jak?! Znowu się zasępił i wzdychał tak ciężko, że Aglaya zaniepokojona spytała o powód tak ciężkiego wzdychania. Usłyszawszy o kolejnym misiowym zmartwieniu, uśmiechnęła się tylko i powiedziała: "To już pozostaw mnie". Po czym ułożyła misia oraz jego podarunek w magicznym pudełeczku. Co w nim magicznego, spytacie? A to, ze zaniosło misia prosto do Jeleniej Góry, na próg chatki zamieszkałej przez jedyną i niepowtarzalną, dobrą wróżkę.

I znowu rozległo się "Puk! Puk!", tyle, ze tym razem do właściwych drzwi... C.D.N.

Nasz mis był tak dzielny, że powstała o nim najprawdziwsza książeczka! Do książeczki dołączony był krótki liścik polecający od Aglai do dobrej wróżki Oli :) Jeśli chcecie poznać dalsze losy misia oraz jego nowych przyjaciół, zajrzyjcie na bloga naszej wróżki

* * *

Once upon a time, in the land far, far away, in the enchanting city, famed for pretzels and a dragon that ate virgins, there lived Aglaya. This is not a story about her, so we won’t learn much about that girl. It’s enough for us to know, that at the doorstep of her hut, there often appeared teddy bears. Nobody knew how did they get there or where did they come from, they just appeared, as all bears always do. There was a hearsay, that Aglaya was a person who could find a warm and cosy home for each lonely teddy. Therefore lonely bears came to Aglaya asking to find them a person, who would love them, adopt them and give them a name. Getting a name is a very important event in the life of a teddy bear. Because that is what makes him a real teddy bear.One day on Aglaya’s doorstep, there appeared a bear different than any other.

As all bears he had black eyes and black nose, big ears and tiny tail and as all bears he was a little bit squat.

He wore a pink jumper with a green heart and a pink hat with green pompon on his head. He seemed to be an ordinary bear, but he wasn’t an ordinary bear at all. He was a very stubborn one. Long time ago he had decided he would only live with a fairy and it had always been his dream. He had wandered from one house to another asking each hostess:”Are you a fairy, M’am?” Poor, silly bear... It’s so hard to find a real fairy these days! However the day he appeared at Aglaya's doorstep was his lucky day.

„Knock! Knock!” – rang out the knocking at Aglayas door. As soon as they opened the bear asked quickly his usual question: “Are you a fairy, M’am?”. Aglaya looked at him a bit surprised and said: “No, I’m afraid I’m not, but I do know one fairy. She lives in the land far, far away, beyond distant moutains and woods, in Jelenia Góra”. Her answer gladdened our bear tremedously, but after a little he was sad and worried again. “Will she want me?” – he asked. Aglaya did her best trying to convince him that the fairy would accept and take him, that he would be loved and given a name for sure, but the bear was still afraid fairy wouldn’t love him if he’d appear, asking for fare and custody having nothing to offer in return. He persisted in his will to present the fairy with something special, but what could a bear have to offer? Aglaya solved his problem. She offered to teach him how to knit...

...From that moment on, our bear have been spending long evenings and whole nights penetrating the secrets of this magical craft. It took him quite a lot to learn beacuse like all bears he had a tiny, little brain. However his stubborness turned out to be very helpfull here. Our stubborn bear knitted stubbornly until he managed to knit up a selfmade gift. He was really proud of himself and very, very happy too. He was then sure that fairy would take him, because the fact that anyone loves getting selfmade presents is undeniable. And our bear made a real mobile phone cosy for the fairy with his own small hands!

However his joy lasted shortly.. Because how...?! How...?! How on earth could such a poor, little bear travel all these distant mountains and woods? How?! He was worried again and sat in the corner of the room pining deeply. Such a deep pining worried Aglaya so she asked for it’s reason. When she learned about bear’s new hassle, she only smiled and said: “Leave it to me”. After that she laid him gently in a magic box. What was so magical about it, you’ll ask. Well it took our bear straight to Jelenia Góra, on the doorstep of a good fairy’s hut.

"Knock! Knock!” – it rang out again, but this time it was knocking on the right door... T.B.C

Our bear was so brave that a book about him has been written! There was also a short recommendation letter from Aglaya to the fairy attached to the book :) If you'd like to know what happened with our bear and meet his new friends, visit the fairy's blog.

5 comments:

Michelle said...

Sudna historia! Cudny miś! Cudna ptrzesyłka! Wszystko cudne :)

bergamotka said...

aglaya, ty także jesteś wróżką. buziaki :)

Królewna said...

Jak już napisałam u Oli - założę chyba jakiś Wasz fanklub ;) :*

Ola said...

Tak spojrzałam parę postów niżej i uważam, że na równi z panem od zapiekanki plasuje się,,hej dziewczyny jestem kosmitą właśnie przyleciałem z Marsa'' :)
Misio śliczny- ma pozdrowienia od lekko feminizującej Rosie i jej wiernego druha:)

Aglaya said...

Marsjanie atakują :D No tak, ale jakbym napisała o Marsie to musialabym napisać też o panu w krzakach i wielu innych :) Zważ, że my obie też jesteśmy złotouste i utalentowane, więc byłoby co cytować i opowiadać... A ja tylko 6 punktów miałam ;)

A tak w ogóle to nie jestem wróżką ;) Tylko charytą :D To prawie jak wróżka, ale wszystkie wiemy co robi prawie :P