2009-02-26

Małe Szczęścia od Oli Smith / Little Delights from Ola Smith

Znacie to uczucie, kiedy wszystko wydaje się do bani, wszystko ale to wszystko Was wkurza, ludzie wokół są nieznośnie irytujący, pogoda jest do niczego, weny brak, a do tego dochodzą problemy dnia codziennego i zajebiste zmęczenie podrasowane dodatkowo huśtawką hormonalną? Każdy ma chyba czasami takie chwile, kiedy najchętniej by coś lub kogoś utłukł... Otóż ja tak miałam tydzień temu. I wróciłam taka niezadowolona i naburmuszona do domu... Usiadłam, spojrzałam niechętnie na biurko, gdzie czekało już na mnie wiekopomne dzieło o tytule "Unternehmen Deutsch" i skrzywiłam się z niechęcią. Spojrzałam na leżące obok książki CV i list motywacyjny oraz na stos informacji o potencjalnych przyszłych pracodawcach, na ten widok wydałam z siebie przeciągły jęk, który brzmiał dziwnie podobnie do pewnego popularnego słowa na K, uważanego powszechnie za obraźliwe. Jakoś nie mogłam się przełamać żeby zacząć się przygotowywać do planowanych na kolejny dzień dwóch rozmów kwalifikacyjnych, więc siedziałam sobie dalej, a nie mogąc patrzeć w stronę biurka, odwróciłam wzrok w przeciwną... Zmęczona trochę byłam, więc reakcje miałam przytępione. Spojrzałam, zdąrzyłam się nawet zdziwić i pomyśleć "a co to? i skąd się to tu wzięło?", po czym wystartowałam w stronę ujrzanego pudełka z bananem na twarzy, wydając z siebie cichutkie "iiiiiiikkkk". W ciągu sekundy wpadłam w euforię, rozmowy kwalifikacyjne przestały się liczyć, zawartość biurka wylądowała na podłodze, ogólnie wszystko przestało mieć znaczenie w obliczu faktu, iż na moim świeżo opróżnionym biurku spoczęła ta oto przesyłka od Oli Smith :D
***
Do you know this feeling, when everything sucks and drives you mad, all the people around you are intolerably irritating, the weather sucks too, you totally lack creativity and must deal with all this little problems of everyday life though you're so freakin tired and your hormones don't do any good to your mood as well? Well I felt this way a week ago. When I got home, I was testy and irritated. I sat down for a moment and looked at my desk. I saw the magnum opus known as "Unternehmen Deutsch" waiting there for me and I pulled a face. Then I had a look at my CV and letters of application and at the pile of printed out informations about my two potential future employers that were lying next to the book. Having seen it all caused me to howl. And this howl sounded surprisingly similar to a very popular Polish word that starts with the letter K and is commonly held to be offensive. I couldn't make me start preparing for the two interviews scheduled for the next day so I was just sitting there. As I couldn't look at my desk, I started looking the opposite direction. I was tired so my perception and reactions were both a bit slow. And so I looked and saw something peculiar and thought to myself "what's that? and how did it get here?" and in the very next moment I was dashing towards the box I'd just seen with the banana styled smile on my face making the "eeeeekkkkkkkk!" sound along the way. Within one second the annoyed and pesky me turned into the happiest jerk in the world. The interviews lost their importance, the book and all the papers were thrown down from my desk and the only thing that mattered to me was this parcel from Ola Smith lying on my newly emptied desk :D

Jako, że twórczość Oli jest mi dobrze znana i podziwiam ją niesamowicie, obchodziłam się z tym pudełkiem jak narkoman w amoku. Czyli "Już, teraz, zaraz, rozerwać, otworzyć, zobaczyć! Aaaaaa! Ja chcę! Ja chcę!". Po uporaniu się z pancernym opakowaniem, moim oczom ukazał się widok cudowny! (te papiery w tle zostały uwiecznione, żeby Wam pokazać, iż wyłuskanie tych cudeniek drżącymi rękami wcale nie było rzeczą prostą :D)
***
As I'm a fan of Ola's arts and crafts and she's a woman I truly admire, I acted like an addict who ran amok while trying to open the box. It looked a bit like this: "Here, now, in this moment, rip it, open it, see it! Aaaaa! I want! I want!". After I managed to remove all the wrapping I saw this:

Tu już bez papierów :D Zawartość paczuszki: Koperta, zawiniątko z magnesami i... niespodzianka :D
***
The content of the parcel: the envelope, a bundle of magnets and... a surprise :D

Koperta zawierała przepiękną kartkę, wykonaną tak misternie, że mnie osobiście zatkało :) Jest prze-prze-przepiękna. No widzicie? Aż się jąkam, jak o niej mówię;) Normalnie ją oprawię w ramki :D
***
Inside the envelope, there was a lovely card that was made by Ola with such perfection that I was totally flabbergasted and speechless. It's so-so-so beautiful! See it's so beautiful that it makes me stutter :) I think I'll frame it! :D

Zbliżenie, patrzcie i podziwiajcie ile ta kobieta ma cierpliwości i jak cudowne ma pomysły.
***
Close up. Just look and admire Ola's skills and creativity.

Oprócz karteczki, były też magnesy. Piękne, kolorowe, wiosenne. I oczywiście perfekcyjnie opakowane :)
***
Beside the card I also got some lovely magnets. Pretty, colourful, reminding me of spring. And lovely packed up ofcourse :)

A na koniec niespodzianka, czyli zgodnie z definicją coś, czego się absolutnie nie spodziewałam :) Tajemnicze zawiniątko.
***
And last but not least the surprise, according to the definition - something I hadn't expected :)
The mysterious bundle.

Cudowny świecznik, ze słodkimi ptaszkami (a jakżeby inaczej ;)), serduszkami i uroczą dedykacją, żeby nie było żadnych wątpliwości do kogo on od teraz należy :D I świeczusie w bonusie (ha! nawet nie czuję jak rymuję!)
***
It contained a lovely tealight holder with oh-so-cute birdies, hearts and s(t)weet inscription, that makes it clear and leaves no doubts about to whom the holder belongs :D And there were a couple of tealights as a bonus :)

A tu już świecznik i tealighty w akcji :)
***
And here you can see the holder and the tealights "in action" :)

Dziękuję Olu za ten wspaniały prezent. Brak mi słów, by wyrazić jak jest piękny, cudowny i perfekcyjny w każdym calu. To najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam i mówię to całkowicie szczerze. Włożyłaś w niego masę serca i bardzo Ci za to dziękuję, jak również za dokonanie cudu w postaci przemienienia mnie z szalejącej furii w szczęśliwą wariatkę ;) i za ogromną radość jaką mi sprawiłaś i za ten niezwykły zastrzyk pozytywnej energii, motywacji i inspiracji. Ogromny buziak dla Ciebie!
A skoro mowa o inspiracji... To przecież nie mogłam do świecznika od Oli wetknąć takiego zwyklastego tealighta, więc dziecko wzięło nożyczki, resztki białej i różowej bawełny i super glue i zaczęło się bawić. Efektów w postaci poklejonych paluchów i upaćkanego biurka nie zademnostruję. Innego efektu w postaci tego, że nie za bardzo się przygotowałam do wspomnianych rozmów nie da się przedstawić. Za to przedstawiam efekty jak najbardziej namacalne i uwiecznialne, czyli tealighty po małym liftingu :)
***
Thank you Ola for this wonderful gift. I can not find words to express how beuatiful, wonderfull and simply perfect it is. It's the most beautiful gift I have ever got. You have put a lot of work, heart and soul in making it and for that I want to thank you as well as for turning furious Aglaya into a happy lunatic and for the positive energy, motivation and inspiration that were brought along with your gift. Lots of kisses!
Speaking about the inspiration... I simply couldn't put an ordinary tealight in this lovely holder. So I took some white and pink cotton leftovers, scisorrs and Super Glue and started messing around. The effects of this messing around were as follows: ten fingertips covered with glue and one really smudgy desk, one girl completely unprepared for the interviews and a couple of upgraded tealights :)

Pierwsze dwa - na bogato ;)
***
First two tealights - the festive version :)

Kolejne trzy - proste i takie chyba podobają mi się najbardziej :)
***
Next three - simple. I like them better this way.

A tak najnajbardziej podoba mi się ten z guziczkiem. Ostatnio mam hopla na punkcie guziczków :) Więc powstało pięć kolejnych tealightów, tylko guziczki drewniane mi wyszły... :) Muszę dokupić co najmniej pięć ;)
***
And the one I like the most is the one with the button. I've been crazy about buttons lately :) So I made five more tealights but... there were no buttons left... :) I need to buy some more ;)

A oto efekty pracowitego wieczoru oraz poranka. Bo nie dość że się w to bawiłam wieczorem, zamiast się przygotowywać, to potem obudziłam się o czwartej nad ranem i nie mogłam zasnąć, więc trzeba się było czymś zająć :)
***
Here are the effects of the busy evening and a busy morning. Yes, it means that not only was I messing around in the evening, but also in the mornig, as I woke up at 4 a.m. and couln't sleep.

A na rozmowy poszłam prawie zupełnie na luzaka (no dobra coś tam się przygotowywałam) :) I dostałam dwie propozycje pracy. Znakiem tego, powinnam kupić więcej tealightów :D I guziczków :D I mniej się przejmować. I jak najwięcej się cieszyć jak mały debil :D A skoro mowa o cieszeniu jak mały debilek :) - Jeszcze raz dzięki Olu! Ich liebe dich!:D
***
As for the interviews. I went to both meetings unprepared (well maybe not completely unprepared, I had been preparing a little bit) and therefore relaxed :) And I got two job offers. I guess it means I should buy some more tealights :D And more buttons :D And care less. And have more delights:) And speaking of delights :) - Ola, thank you once again! Ich liebe dich! :D

P.S. Taka mała refleksja :) Coś dużo tych Oli znam :) Zaczynam się czuć przytłoczona, chyba Was zacznę numerować :D

W następnej odsłonie: radocha od Gagulencji :)

10 comments:

Kath said...

Zajęczałam widząc tę przesyłkę - Co trzeba zrobić/umieć żeby takie cuda dostać. Przepiękne i absolutnego pozazdroszczenia! Tealighty to druga sprawa - zwykły szary człowiek (czytaj ja) nie wpadłby w życiu na to, ze mozna je tak cudnie upiększyć! Idę szukaćswojej kropelki!

gulka said...

ależ Ty masz gadane babo! bosko się Ciebie czyta i ogląda, dziękuję :) :* prezentu nie muszę komentować bo wiadomo..szczena opada. A i Twoje tealighty są przecudnej urody. :)

Kejt The Chocolate said...

Ola w każdym calu. paczka od Niej to prawdziwe święto. Najprawdziwsze. I doskonale wiem, jak Cię wzruszyła. Bezcenne!

Rooda said...

ktoś tu miał mega tiiiiiiiiiiii :D

:*

monkee maker said...

Aaaaw, I love a story with a happy ending!

Sorry to read your were feeling so blue there for a bit, but many congrats on the TWO job offers!!

And how lovely to have such a kind blogging friend who cheers up your day.

:)

Rooda said...

no i dodam, że wszystkie Ole to fajne dziewczyny :)

Maqda said...

Ale cudeńka:D Zazdraszczam i to bardzo (na szczęście w pozytywnym znaczeniu:))

kigabet said...

takie "drobne" - w tym wypadku to słowo oczywiście ma inne znaczenie - cuda marzy by dostać każdy ... perfekcja ... i kunszt - te cechy najlepiej opisują Olę!!!

ola smith said...

:D

Jolu, serce... BARDZO SIĘ CIESZĘ!!!

I gratuluję Ci przejścia jak burza przez rozmowy kwalifikacyjne!

Świeczuszki - super. Mi też najbardziej podoba się guziczkowa :)

Liczne buziaki!
też Ola :D

le chat qui coud said...

I can't translate but everything looks so nice!!!