...Rooda wpada z wizytą. A to dlatego, że jest wyładowana pozytywną energią, że ma pierdyliard pomysłów na minutę i że nie można się z nią nudzić. Nieważne czy siedzimy i oglądamy filmy, czy łazimy po sklepach, czy tańczymy do rana, czy hasamy w ciemnościach po zboczach Wawelskiego wzgórza - zawsze jest bosko. Jest bosko nawet wtedy, gdy nie daje mi spać wzdychając o czwartej rano do pięknego Edwarda :))) Nawet wtedy, kiedy mi jojczy za uszami, że nie wie "czy sobie kupić ten płaszczyk czy nieee" :))) I... mwahahaha... nawet wtedy kiedy spóźnia się jedynie dziesięć godzin :D Jedno, co mi się nie podoba w tym wszystkim to brak wspólnych zdjęć. Ale co tam. Nadrobimy następnym razem :D Roodzik, no przyjeżdżaj już! :) Zrobię pierogi :D Promise :) No i tort ofkors :) A przynajmniej spróbuję :)
Ostatnim razem, oprócz tych wszystkich ww. atrakcji, Ola dostarczyła mi również wór z prezentami :D My dwie nie zostałyśmy uwiecznione, ale prezenty owszem i uprzedzam, że teraz będę się bezczelnie chwalić :D Ekhem... chciałam powiedzieć, że dzielić się radością będę ;)
Ostatnim razem, oprócz tych wszystkich ww. atrakcji, Ola dostarczyła mi również wór z prezentami :D My dwie nie zostałyśmy uwiecznione, ale prezenty owszem i uprzedzam, że teraz będę się bezczelnie chwalić :D Ekhem... chciałam powiedzieć, że dzielić się radością będę ;)
***
...Rooda comes to visit me. It's because she's filled with positive energy, she's got like zilion ideas per minute and you simply can not be bored when she's around. No matter whether we sit and watch some movies, go shopping, dance till the morning light or gambol around the Wawel Hill in complete darkness - it's always divine. It's divine even, when I can't sleep because she yearns for gorgeous Edward :))) Even when she moans because she "doesn't know whether to buy that coat or nooot" :))) And even when.... mwahahah... she's only ten hours late :D The one thing I don't like is that we have no photos of both of us together. We need to catch up on this next time. Roodzik please come! I'll make you pierogi :) Promise :) And a cake ofcourse! :) Or at least I'll try my best :)
Last time she visited me, she provided me not only with the above mentioned attractions, but also brought a bag full of gifts :D We haven't been photographed, but the presents have :) So now I'll be boasting :D Or - to be more tactfull - I'll be sharing my joy with you :)
Last time she visited me, she provided me not only with the above mentioned attractions, but also brought a bag full of gifts :D We haven't been photographed, but the presents have :) So now I'll be boasting :D Or - to be more tactfull - I'll be sharing my joy with you :)
Po pierwsze - mydełka. Jojczałam o nie tak długo i sugestywnie, że dziewczę w końcu pękło i uskuteczniło produkcję taśmową espesziali for mi :D
***
Firstly - soaps. I've been wining and wining I would like to have some for such a long time and my wining have been so convincing, that poor girl finally gave in and started mass production especially for me :)
Po drugie - kolczyki. Nanana :)
***
Secondly - earrings :)
***
Secondly - earrings :)
Po trzecie - zabawki. Ola postanowiła chyba dopieścić moje wewnętrzne dziecko bo przywiozła mi zabawki. Dziurkacze. Są zajebiste :D Nie dość, że kolorowe, to jeszcze wiecie co? Normalnie ROBIĄ DZIURKI! :D Hahahah :)
***
Thirdly - toys. Ola decided to spoil my inner child and she's brouht me some toys. The paper punchers. They're awesome :D They're so colourfull and you know what?! They MAKE HOLES!!! :D Hahahaha :)))
Po czwarte - skrzynka na klucze. Skłamałabym twierdząc, że od kiedy ją dostałam nie zdarzyło mi się szkuać kluczy, ale jest pewien postęp :) Szukam ich teraz trochę rzadziej :D
***
Fourthly - key box. I would be lying if I told you I haven't been looking for my keys eversince I got this box. But there is some progress :) I don't look for my keys as often as I used to :D
I w końcu po piąte - książki kucharskie. W zasadzie, to poszłyśmy na zakupy z postanowieniem, że każda z nas kupi sobie coś ładnego co poprawi jej humor... Ubranie to miało być. Rooda kupiła sobie płaszczyk, a ja wpadłam w rozpacz, bo nie znalazłam nic co by mi się podobało... No może poza tymi książkami, które tak się składa również są prezentem.
***
And finally fifthly - cookbooks. Well actually we went shopping to buy something pretty for each of us. Something that would make us both feel better or at least less grumpy. We meant to buy us some clothes. Rooda bought herself a coat and I couldn't find anything I'd like... Except for the cookbooks :D These are presents as well :D
Dzięki, Misiek, za wsio :* Przyjeżdżaj szybko! Loweeeeee :)
4 comments:
Aglaya, mam prośbę - pisz częściej, bo mnie to strasznie jara :D
To jest ta scena w której jestem zazdrosna...
:P
Bosko!!!
Jak Was sobie wyobrażę na tych zboczach w nocy, Małe Zboczki :D
Ps. Watsonówki jeszcze nie ma, bo nie jest wykończona. Na flickrze only for Friends, więc "ciiiiiiiiiiiiii". A tak w ogóle, to tylko prototyp :)
Cmok!
:****
I nic wiecej nie napiszę.
Post a Comment