2008-08-18

Sięgnęłam dna/ I've reached the bottom

Zaczęło się od tego, że wreszcie skończyłam żakiet z DROPSA. Trochę to trwało, bo z tego co pamiętam zaczęłam go w styczniu. I wtedy to zrobiłam korpus i jeden rękaw. Za drugi już się jakoś nie mogłam zabrać. Zawsze tak mam przy swetrach. Robię rękaw, przód, tył, a potem nie wystarcza mi rozpędu na drugi rękaw, robótka ląduje w koszyku i sobie hibernuje. żakiet hibernowałam jedyne pół roku... :) Ale grunt, że już skończony.
***
It all started when I finished my DROPS jacket. It took me quite a long time to finish. As far as I remember, I started knitting it in january. I made the body and one sleeve then, but couldn't get my act together to make the second. I always do that with sweaters. I knit a sleeve, front and back and then I run out of the energy. My WIP spends a long time hibernating in my basket and waiting for better times to come. After a half year of hibernating, the jacket was finally finished.


Przy tym ponczu pobiłam chyba wszystkie swoje niechlubne rekordy. Zaczęłam je w maju ubiegłego roku! Przyrastało stopniowo, aż nadszedł moment krytyczny i nabawiłam się warkoczowstrętu. Nie mogłam tego skończyć przez ponad rok. W górach usiadłam i skończyłam w trzy popołudnia. Ola chiba zadowolona.
***
This poncho is my personal record... One I'm not really proud of. I started knitting it in may... 2007! I knitted slowly, progresses were not impressive, but regular until I got sick of cables. I struggled with that poncho for more than a year and in the end it took me only three afternoons to hve it finished, when i finally got my act together. Ola seems to be happy.

Kiedy z koszyczka znikły ponczo i mój żakiet, znalazło się na dnie jeszcze takie cóś. Szaliczek. Leżał sobie w koszyku skończony, chyba od listopada.
***
When I removed the jacket and the poncho from the basket, I found this little somethig on the bottom. I guess, it's been there since november.
Po wyjęciu szaliczka ujrzałam dno.Tak, to oznacza, że osiągnęłam stan, kiedy mam zero robótek w toku (noga się nie liczy), kiedy w moim koszyczku jest pusto, nie ma tam nic. No może nie tak całkiem nic, jest mydełko...
***
I've reached the bottom. Yes, that means, I've reached the point, when there are no WIPs (softie's leg doesn't count), when my basket is empty, there's nothing in there. Well, not nothing, theres a soap inside... Przyznam, że dziwnie mi z tym było. To się chyba nie zdarza, żeby maniaczka robótkowa, nie miała nic na warsztacie. To jest tak nienaturalne, że musiałam coś z tym zrobić. Pojechałam więc do pasmanterii i nabyłam to:
***
It felt really strange. It doesn't happen very often for a knitter to have no WIP. It was so unnatural, that I needed to do something. I went to the yarn shop and purchased that:
Następnie pogrzebałam w necie, szukałam długo, aż w końcu znalazłam:
***
I did some internet research and found this:
No i teraz koszyczek wygląda tak:
***
And now my knitting basket looks like this:
Od razu mi lepiej :)))
***
I feel much better now :))))

23 comments:

Martyna said...

Ja cie, ten żakiet jest boski! Gdybym miała odpowiednią figurę... ehhh... :)

Mamoon said...

brawo, brawo!
uwielbiam takie wpisy :)

Anonymous said...

teraz zauważyłam - zjadło Twój komentarz u mnie :( buuuu
mamoon

sewtakeahike said...

Wow Aglaya!!! I absolutely love your knitting! The poncho is my favorite but your jacket, I am speechless!

izuss1 said...

doskonale Cię rozumiem! brak robótki w koszyczku to zły stan :)

brawo za wykończenie WIPów i za rewelacyjny pomysł na nowy projekt

Ola said...

a ja taka nieuczesana ;]
pfff chiba roba giba trza bylo widzec jaki lans na premierze Batmana odstawialam(niech se wsadzi ta licha pelerynke ;])

persjanka said...

slicznie pokonczone pieknym dzielem uwienczone..zakiet swietny poncho odlotowe a i szalik..hmm no tak jesien juz czuje:)...a nowy pomysl super jak ja lubie wloczki w kolorze ecri..pozdrawiam ania

Hege said...

Oh you've knitted up some great things!
I love your jacket and the sleeves are great. I love it when they are long ;)

hrabina said...

ten żakiet bardzo mi się podoba, ale tylko mogę o takim pomarzyć. Podziwiam za ponczo i ten ogrom warkoczy:) i przede wszystkim gratuluję opróżnienia koszyka!!!
A odnośnie nowego projektu: jest śliczny i bardzo zbliżony do tego, który ja znalazłam w "Simply Knitting". Oczywiście Twój jest bardziej skomplikowany, ale projekt opiera się na podobnych rozwiązaniach.
Ty już zaczęłaś.... ja wciąż biję się z myślami.


pozdrawiam z zalanej Irlandii

hrabina

Fairy said...

Piekny żakiet! Ma super rękawy i plisy [tak to sie nazywa?]
I wreszcie na Ludziu :)

kigabet said...

ja uwielbiam stan w którym coś powstaje... takie "coś z niczego" - mógłby trwać wiecznie... niestety wszystko kiedyś musi znaleźć swój koniec - tak jak ma początek... u ciebie cały ten proces choć jak piszesz, bardzo długotrwały, przyniósł miłe zakończenie... niezwykle subtelne, starannie dopracowane i dopieszczone prace... jak zwykle chylę czoła przed mistrzem :) wspaniale... wspaniale...

martita said...

żakiet jest przepiękny! rękawy są super a ten, który wybrałaś na nową pracę jest równie śliczny... nawet sobie pomyślałam, że może i dla mnie byś mogła coś w tym stylu zrobić? ;)

Rooda said...

ok to ja po kolei.

żakiet świetny - chciałbym mieć figurę do takowego ;)

ponczu i właścicielka (Aleksandra z domu Chiba;))mimo że rozczochraniec (co naprawdę baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo widać na zdjęciach :|) bardzo łądne i pasujące do się.

szaliczek ma to coś co mnie w takich robótkach bardzo kręci...to coś co jest wypukłe mam na myśli :) (grona? ) i jest ogólnie kjut.

teraz pytanie z typu ważne: o co chodzi z nogą ?? (nikt nie zapytał czy to oznacza, że tylko ja nie załapałam? :D)

a następny wipik wygląda bardzo obiecująco :) pięknie wręcz ;)

buzi. sie rozpisałam...
czy mogę kogoś pozdrowić ? :D

Ola said...

taaa Roodzia przygadywala Aleksandra Aleksandrze o ile mnie moj tropiacy nos nie zawodzi :)))))

Rooda said...

bodajże to nie jest zwykły nos...tylko na dodatek prawniczy ;P

Aglaya said...

Aniu, ja już zaczęłam, a i tak biję się z myślami (z których większość się nie nadaje do publikacji), bo wzór zaczyna się jak następuje: cast on 376 sts... Dla mnie to brzmi jak tortutra, ale widać jestem masochistką :D

Rooda, te gronka, to guzki, bąbelki, węzełki, itp, itd, ilość nazw tego ustrojstwa jest dość duża :)

A noga, to ta, co Ci się kiedyś podobała. :) W jednym z postów pokazywałam WIPy i tam był prototyp nogi od maskotki ;)

Rooda said...

o jaaa...a tam gdzieś w czeluściach...kosmosu jest sobie dusza tej maskotki i jej baaardzo smutno że ma tylko nogę zmaterializowaną...chlip chlip słychać z daleka...

tii

edi-bk said...

Żakiet jest boski i ogromnie mi się podoba. Poncho baaardzo pracochłonne ale efekt wart wysiłku. Szalik pomysłowy ale że koszyczek pusty- chylę czoło bo u mnie chyba nierealne. Pozdrawiam cieplutko.

Aglaya said...

Rooda mi tu uskutecznia jakiś wyrfinowany szantaż psychiczny :P

pasiakowa said...

Ojaaa.. zakochałam się w tym sweterkowym żakieciuku! Chyba będę niedługo mamie kręcić dziurę w brzuchu.. ;)

Kath said...

Nie mam do niego figury (w takich wdziankach wyglądam jak w ciąży) ale i tak go zrobię taki cudny jest - najcudniejsza wersja jaką widziałam! A ten post zawsze będę sobie czytać ilekroć najdzie mnie robótkowa depresja :)

Rooda said...

czy ja wiem czy taki wyrafinowany ? :D

ggagatka said...

Żakiecik jest cudowny!!