Na początku wszystkim Wam dziękuję za komentarze do poprzedniego posta. Wasze słowa bardzo dodały mi otuchy. Dobrze wiedzieć, że ktoś czyta, jest i dobrze życzy. Więc jeszcze raz wielkie DZIĘKUJĘ.
Nie wiem czemu tak jest, ale zawsze jak powiem na głos, że jest dobrze, że już ok, że już sobie wszystko poukładałam, to coś nagle musi zacząć się sypać. I zaczęło się sypać. Może dlatego, że jak twierdzi Rooda, natura nie znosi próżni. Styczeń to była masakra, nie sądziłam, że kiedyś zobaczę, jak w pracy dzieją się takie rzeczy. Krzyki, płacz, przeklinanie, trzaskanie drzwiami, knucie po kątach, snucie wizji co to będzie i co zrobimy, a pośrodku ja ze słuchawkami na uszach, próbująca pracować i nie zwariować. Było tak fatalnie, że przy 20stopniowym mrozie pewnego dnia poszłam na spacer. Wyszłam z pracy i poczułam, że muszę się przejść. Umówmy się, ja nie miewam takich zachcianek. Na wiosnę proszę bardzo, ale nie w zimie. Nie wytrzymałam... i odpracowałam kolejną rewolucję. Zmieniam pracę. Decyzja zapadła w kilka godzin tak naprawdę. Nie sądziłam, że pójdzie tak szybko. Listy zaczęłam pisać pod koniec stycznia. 4go lutego poszłam na rozmowę i kilka godzin po niej miałam tę pracę. Następnego dnia złożyłam wypowiedzenie. To się nazywa krótka piłka. Trochę to wszystko nagle i jeszcze się nie oswoiłam, ale mam nadzieję, że będzie już normalnie.
Miałam nadrabiać zaległości, ale jakoś nie miałam do tego głowy. Więc nadrobię ich ciut teraz :)
Zacznę od PIFów. W końcu poszły w świat i trafiły do nowych właścicielek. Okres był przedświąteczny (tak, to jest aż tak przeterminowane, ale mam gotowce przeterminowane jeszcze bardziej ;)), więc postanowiłam, że i PIFy takie będą. W związku z powyższym w grudniu radośnie dziergałam... skarpetunie :) Wzór znalazłam na blogu Little Cotton Rabbits. Wyszło o tak:
Nie wiem czemu tak jest, ale zawsze jak powiem na głos, że jest dobrze, że już ok, że już sobie wszystko poukładałam, to coś nagle musi zacząć się sypać. I zaczęło się sypać. Może dlatego, że jak twierdzi Rooda, natura nie znosi próżni. Styczeń to była masakra, nie sądziłam, że kiedyś zobaczę, jak w pracy dzieją się takie rzeczy. Krzyki, płacz, przeklinanie, trzaskanie drzwiami, knucie po kątach, snucie wizji co to będzie i co zrobimy, a pośrodku ja ze słuchawkami na uszach, próbująca pracować i nie zwariować. Było tak fatalnie, że przy 20stopniowym mrozie pewnego dnia poszłam na spacer. Wyszłam z pracy i poczułam, że muszę się przejść. Umówmy się, ja nie miewam takich zachcianek. Na wiosnę proszę bardzo, ale nie w zimie. Nie wytrzymałam... i odpracowałam kolejną rewolucję. Zmieniam pracę. Decyzja zapadła w kilka godzin tak naprawdę. Nie sądziłam, że pójdzie tak szybko. Listy zaczęłam pisać pod koniec stycznia. 4go lutego poszłam na rozmowę i kilka godzin po niej miałam tę pracę. Następnego dnia złożyłam wypowiedzenie. To się nazywa krótka piłka. Trochę to wszystko nagle i jeszcze się nie oswoiłam, ale mam nadzieję, że będzie już normalnie.
Miałam nadrabiać zaległości, ale jakoś nie miałam do tego głowy. Więc nadrobię ich ciut teraz :)
Zacznę od PIFów. W końcu poszły w świat i trafiły do nowych właścicielek. Okres był przedświąteczny (tak, to jest aż tak przeterminowane, ale mam gotowce przeterminowane jeszcze bardziej ;)), więc postanowiłam, że i PIFy takie będą. W związku z powyższym w grudniu radośnie dziergałam... skarpetunie :) Wzór znalazłam na blogu Little Cotton Rabbits. Wyszło o tak:
No i muszę się pochwalić, bo szalenie mnie ucieszyło, że te skarpetunie trafiły na Cuteable i Sweet Figments :) Oj miło, naprawdę miło :)
12 comments:
maleńka, gratuluję krótkiej piłki! bardzo się cieszę, że idziesz do przodu jak burza :)
ściskam cię mocno i buziuję.
Ależ się u Ciebie dzieje!! Najważniejsze, że do przodu! Naprawdę szczerze Cię podziwiam!
A skarpetunie cudne :)
Jola rulez :*
A skarpetki wiszą u mnie uchwytach od szafy i z się zastanawiam czy to ozdoba świąteczna czy nie i czy mogą sobie dalej wisieć...
jestem z Ciebie dumna. Naprawdę bardzo!!!
przede wszystkim oczywiscie ze względu na pracę. Po drugie primo z tego, że Twoje prace pojawiły się na tych blogach. a po trzecie, że zaczynasz nadrabiać :)
:**
gratuluję decyzji i efektów! najważniejsze to nie zwariować :) dobrze postąpiłaś i mam nadzieję, że nowa praca jest o niebo lepsza! :)
a skarpetki- co tu dużo mówić ;) cudniaste :)
Cześć,
śliczne skarpetuńcie Ci wyszły. ;)
Niewiem, czy pamiętasz mnie z wizażu pisałaś się na wymiankę ze mną..;)
Cieszę się, że tak świetnie Ci się udało ze zmianą pracy. Mam nadzieję, że nowe miejsce daje Ci dużo więcej radości zawodowej.
Pozdrawiam
śliczne te skarpetunie! Szalenie mi się podobają :)
przecuda!!!
Pierwszy raz tu jestem i takie cuda widzę... no mistrzostwo świata po prostu!:-)
love the stockings, so cute!!
skarpeteczki tez są cudowne :)
i jakie disajnerskie ;)
Post a Comment